40 lat temu Widzew zadebiutował w europejskich pucharach
14 września 2017, 10:41 | Autor: KamilPodczas piątkowego meczu Widzewa z Olimpia Zambrów uhonorowani zostali trenerzy Bronisław Waligóra i Władysław Żmuda. Miało to oczywiście związek z debiutanckim występem łodzian w europejskich pucharach. Właśnie dziś przypada 40. rocznica tego wydarzenia!
Widzew awansował do I ligi w 1975 roku i od razu zaczął spisywać się w niej wyśmienicie. Pierwszy sezon zakończył na 5. miejscu, w kolejnym zaś został wicemistrzem Polski, przegrywając tytuł ze Śląskiem Wrocław o zaledwie trzy punkty. Zajęcie takiej pozycji uprawniało łódzki klub do występów w Pucharze UEFA. Radość nie trwała jednak długo. Po losowaniu okazało się, że Widzew trafił najgorzej jak tylko się dało – na Manchester City. Angielski klub w rodzimej lidze do ostatniej kolejki walczył o mistrzostwo, ulegając ostatecznie tylko Liverpoolowi, który jednocześnie triumfował w rozgrywkach Pucharu Europy.
Na domiar złego, widzewiacy fatalnie rozpoczęli sezon 1977/1978. W pierwszych ośmiu kolejkach odnieśli tylko jedno zwycięstwo i do Manchesteru polecieli jako ostatnia drużyna w tabeli I ligi! Co więcej, po kompromitującej porażce 1:4 z Legią pracę stracił Paweł Kowalski, którego zastąpił Bronisław Waligóra. Na zupełnie innym biegunie byli Anglicy – naszpikowana reprezentantami Anglii, Szkocji i Irlandii drużyna liderowała w rozgrywkach ówczesnej First Division. Wszystko wskazywało na to, że dla popularnych „Citizens” będzie to spacerek i zaledwie rozgrzewka przed poważnym graniem. Z takiego założenia wychodzili nie tylko kibice, ale też trener Anglików, Tony Book. „Wygrana trzema golami da mu spokój przed rewanżem, a moi chłopcy są w stanie to zrobić” – stwierdził przed meczem trener MC.
Spotkanie zaczęło się zgodnie z planem. Manchester od razu zdominował Widzew, a swoją przewagę potwierdził bramką Petera Barnesa w 11. minucie. Gospodarze kontrolowali grę i z takim wynikiem zeszli na przerwę. Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy zadali drugi cios – gola po świetnym podaniu Geda Keegana strzelił były król strzelców ligi angielskiej, Mick Channon. Wyglądało na to, że spełnią się przedmeczowe zapowiedzi Booka, a gracze z Manchesteru będą mogli przylecieć do Polski tylko po to, by dopełnić formalności. Nadeszła jednak pamiętna 70. minuta…
Widzew wykonywał rzut wolny tuż przed polem karnym. Do piłki podszedł Ryszard Kowenicki, który krótko rozegrał ją ze Zbigniewiem Bońkiem. „Zibi” huknął jak z armaty, nie dając żadnych szans golkiperowi gospodarzy, Joe Corriganowi! Bramka dodała łodzianom skrzydeł. Już sześć minut później w polu karnym sfaulowany został Jerzy Krawczyk, a jedenastkę na gola zamienił Boniek. Angielska publiczność była zszokowana – nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Do końca meczu pozostał jeszcze niecały kwadrans, jednak kolejne ataki Manchesteru rozbijała widzewska obrona, którą dowodzili Stanisław Burzyński i Paweł Janas. Spotkanie zakończyło się sensacyjnym remisem 2:2, który spowodował, że przed rewanżem to widzewiacy byli w lepszej sytuacji.
Warto wspomnieć, że Widzew na trybunach wypełnionego po brzegi Maine Road dopingowała pięciotysięczna grupa mieszkającej na Wyspach Brytyjskich Polonii. Z kraju na ten mecz udało się zaś jedynie nieliczne grono oficjeli i dziennikarzy. Zwykli kibice nie mogli bowiem liczyć na pozwolenie, by wyjechać na kapitalistyczny zachód… Na wracających do kraju piłkarzy czekała jednak ponad 150 najwierniejszych fanów, którzy nie mogli się już doczekać rewanżowego meczu. Ten odbył się dwa tygodnie później…
Manchester City – Widzew Łódź 2:2 (1:0)
10′ Barnes, 50′ Channon – 70′, 76′ (k) Boniek
Manchester:
Corrigan – Clements, Watson, Booth, Donachie – Hartford, Owen, Keegan (81′ Royle) – Channon, Kidd, Barnes
Widzew:
Burzyński – Kostrzewiński, Janas, Grębosz, Chodakowski, Możejko – Boniek, Rozborski, Tłokiński – Kowenicki, Gapiński (71′ Krawczyk)
Żółte kartki: Owen, Hartford – Kowenicki, Kostrzewiński
Czerwona kartka: Donachie
Sędzia: Dominic Byrne (Irlandia)
Widzów: 33 695
Foto: citytilidie.com