35 lat temu Widzew zaszokował cały piłkarski świat!
2 marca 2018, 09:16 | Autor: KamilNa WTM zawsze pamiętamy o ważnych, widzewskich rocznicach. Dziś okazja jest szczególna. Dokładnie 35 lat temu, 2 marca 1983 roku, piłkarze Widzewa pokonali w Łodzi wielki Liverpool 2:0. Wielu uważa, że to najlepszy mecz polskiej drużyny w historii europejskich pucharów.
Rozgrywki Pucharu Europy Mistrzów Krajowych w sezonie 1982/83 widzewiacy rozpoczęli od pewnej wygranej z maltańskim Hibernians. W kolejnej rundzie rywal był o wiele trudniejszy, jednak i austriacki Rapid Wiedeń musiał uznać wyższość łodzian. Piłkarze Widzewa czekali na to, z kim przyjdzie im mierzyć się w ćwierćfinale. Wynik losowania okazał się szokujący – Liverpool! Prowadzeni przez legendarnego Boba Paisleya Anglicy byli aktualnym mistrzem kraju, a także jednym z głównych faworytów do wygranej w rozgrywkach PEMK.
Zainteresowanie marcowym meczem było ogromne. Bilety chcieli kupić nie tylko kibice Widzewa, ale też ludzie z miast odległych od Łodzi nawet o kilkaset kilometrów! Wejściówki rozeszły się błyskawicznie, zaś u „koników” osiągały astronomiczne ceny. Pomimo to, wiele osób gotowych było zapłacić każde pieniądze, by tylko móc obejrzeć słynną wyspiarską drużynę. W dniu meczu tłumy fanów od samego rana kierowały się w stronę stadionu przy al. Unii, gdzie rozgrywane było spotkanie. Trybuny zapełniły się już na dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem, zaś spóźnialscy, by cokolwiek zobaczyć, musieli wdrapywać się na maszty oświetleniowe! Łącznie, tego dnia mecz z trybun stadionu ŁKS obejrzało około 45 tys. widzów.
Zdecydowanym faworytem był oczywiście Liverpool. Nie tylko dlatego, że miał w składzie wielu piłkarzy klasy światowej, jak Kenny Dalglish, Ian Rush czy Graeme Souness. Ze swoimi problemami mierzyli się też widzewiacy. W ramach przygotowań do meczu, trener Władysław Żmuda zarządził zgrupowanie w Spale, sam zaś poleciał oglądać rywali w starciu z Manchesterem United. Gdy wrócił, większość piłkarzy Widzewa zostało zdziesiątkowanych przez grypę. Sytuacja była na tyle zła, że dzień przed spotkaniem piłkarze nie trenowali, a jedynie wyszli na spacer. Gdy jednak nadszedł 2 marca, wszyscy zapomnieli o swoich problemach i skupili się wyłącznie na grze.
Piłkarze z Łodzi nie przestraszyli się utytułowanych rywali. Już od pierwszych minut próbowali atakować. Liverpool w bezpardonowy sposób powstrzymywał szarże widzewiaków, wielokrotnie balansując na granicy przepisów. Do przerwy utrzymywał się wynik bezbramkowy. Drugą połowę Widzew rozpoczął tak jak pierwszą – atakami. Tym razem jednak skutecznymi. W 49. minucie dośrodkowanie Krzysztofa Surlita z lewej strony boiska odbił bramkarz gości, Bruce Grobbelaar. Zrobił to jednak na tyle niefortunnie, że piłka trafiła do Mirosława Tłokińskiego, który strzałem z półobrotu skierował ją do siatki. Stadion oszalał z radości!
Widzewiacy nie zamierzali poprzestawać na jednym golu. Ich ataki skrzydłami budziły popłoch wśród defensywy Anglików. W 72. minucie trener Żmuda zdjął z boiska Marka Filipczaka, za którego wprowadził Wiesława Wragę. Zmiana ta była strzałem w dziesiątkę! Kilka chwil później, po dwójkowej akcji Andrzeja Grębosza i Włodzimierza Smolarka ten pierwszy znalazł się w świetnej pozycji na lewym skrzydle. Dośrodkował, a piłkę z 15 metrów uderzył głową filigranowy Wraga. Trafił idealnie w dalszy róg, nie dając żadnych szans Grobbelaarowi. Sensacja stała się faktem. Widzew po raz kolejny zaszokował piłkarski świat!
Po meczu tysiące widzewiaków wyszły ze stadionu i udały się ulicą Kopernika w stronę Śródmieścia. Świadkowie twierdzą, że nigdy wcześniej nie widzieli tak licznego pochodu fanów. Wszyscy radośnie krzyczeli i śpiewali, a pozdrawiali ich ludzie z okien pobliskich kamienic. Uradowani łodzianie z niecierpliwością oczekiwali na rewanż na słynnym Anfield. Ten miał odbyć się dwa tygodnie później…
Widzew Łódź – Liverpool FC 2:0 (0:0)
49′ Tłokiński, 80′ Wraga
Widzew:
Młynarczyk – Świątek, Grębosz, Wójcicki, Kamiński – Filipczak (72′ Wraga), Romke, Rozborski, Surlit – Tłokiński, Smolarek
Liverpool:
Grobbelaar – Neal, Lawrenson, Hansen, Kennedy – Whelan, Lee, Johnston (82′ Hodgson), Souness – Dalglish, Rush
Żółte kartki: Grębosz
Sędzia: Zoran Petrović (Jugosławia)
Widzów: 45 000
Mialem 13 lat I szczescie byc na tym meczu dzieki mojemu tacie ktory w jakis sposob dostal bilety.Pamietam nie wyobrazlny scisk na sektorze I euforie po zdobytych golach.Tyle to juz lat a wrazenia na cale zycie,pamietam takze na driuugi dzien w szkolnej szatni miny kibicow innego klubu ,takie ….zawiedzione I zazdrosne jakby sami byli kibicami liverpoolu.pozdrawiam normalnych kibicow pilki noznej.
tez na tym meczu z Liverpoolem jak i z Juventusem bylem, mialem 9 lat,zdobyc bilet graniczylo z cudem , dlatego chwala Ci Ojcze , chwala Ci sw.pamieci Dziadku
WIELKI WIDZEW na zawsze w sercu mym
wytarłem sobie łezki
To jeszcze wróci. Miejsce Widzewa jest w Europie.
Pamiętam do dzisiaj oba mecze. Potem gdzieś przeczytałem, że po meczu rewanżowym, kibice Liverpoolu oklaskiwali Widzew. To z ich strony było niesamowitym wyróżnieniem. Zobaczcie kto wtedy grał w Liverpoolu: Grobbelaar, Hansen, Lawrenson – Hansen to był jeden z najbardziej inteligentnie grających środkowych obrońców w tamtych czasach, Souness – legenda, Dalglish jest do dzisiaj uznawany za absolutnie najlepszego piłkarza Liverpool-u w historii klubu, jego imieniem nazwana jest jedna z trybun na stadionie, Ian Rush jest do tej pory jego najlepszym strzelcem w historii, zdobył sam dla Liverpoolu więcej goli niż Michael Owen i Robbie Fowler razem wzięci! Phil Neal wygrał z… Czytaj więcej »
Za młody jestem, żeby pamiętać, ale ile razy ja te mecze oglądałem… ;) Wielki Widzew, ja też wierzę, że to jeszcze wszystko wróci!
Witam, pomimo, że jestem z Retkini i bliżej mi było Do ŁKS, to tego wieczoru usiedliśmy z bratem przed telewizorem, w rekach flagi Widzewa zrobione z bibuły i połamanych kiji hokejowych marki Polsport. Przeżycie i pamieć zostało na całe życie. Brawa dla Widzewiaków.
Myśle, że jest wiecej takich sympatyków piłki kopanej, którzy jak ja trzymaja kciuki za bialo-czerwone barwy. Niezależnie od końcówek szalików.
Miałem 10 lat i byłem na tym meczu. Dzięki ojcu, który załatwił bilety, a jestem z lubuskiego. To był mój pierwszy raz i od tej chwili tylko Widzew. Potem poznałem Bliźniaka, Bola, Wicka i pod Zegarem zdzieralem z nimi gardło za mój ukochany klub. Nas można ugiac, ale nie złamać, jak powiedział Zibi. Pamiętajcie o tym Widzewscy Bracia.
CO ty mówisz bliżniaka , dlaczego nie wspominasz -studenta ,antała , muzyka , zwłaszcza muzyka ?