28 lat temu Widzew sięgnął po trzecie mistrzostwo Polski!
5 czerwca 2024, 15:09 | Autor: RyanDziś mija dokładnie dwadzieścia osiem lat od jednego z największych osiągnięć w historii Widzewa na krajowej scenie. Łodzianie zapewnili sobie zdobycie trzeciego mistrzostwa Polski, robiąc to w sposób, którego nikt nie zdołał dotąd powtórzyć!
Przez czternaście lat kibice czerwono-biało-czerwonych czekali na drużynę, która nawiąże do wspaniałych lat 80. W międzyczasie RTS zdobywał medale srebrne lub brązowe, ale też spadał do II ligi. Nadzieję na kolejny sukces przyniósł już sezon 1994/1995, gdy widzewiacy zostali wicemistrzem. Rok później lepszych w kraju już nie było, choć trzeba przyznać, że Legia Warszawa dzielnie dotrzymywała kroku.
Swoje ambicje ekipa Franciszka Smudy, który przy Piłsudskiego zameldował się pod koniec poprzedniej kampanii, pokazała już w inauguracyjnym sezon mecz z Sokołem Pniewy. Łodzianie rozbili go na własnym stadionie aż 5:0, a dwa gole strzelił rzadko to czyniący środkowy obrońca Tomasz Łapiński. Imponująco Widzew zaprezentował się także w drugim spotkaniu, zwyciężając na wyjeździe z Hutnikiem Kraków 4:1. Trzecie starcie mogło lekko zaniepokoić kibiców, ponieważ drużyna zremisowała w Zabrzu z Górnikiem 1:1, ale kolejne pojedynki rozwiały wszystkie obawy. Piłkarze Smudy szli jak burza, wygrywając pięć razy z rzędu. Seria ta rozpoczęła się od derbowego triumfu na własnym stadionie 3:1.
Później sytuacja się powtórzyła. RTS zremisował (2:2 u siebie ze Stomilem Olsztyn), a następnie czterokrotnie zgarniał komplet punktów. Do pierwszego kluczowego meczu dla losów sezonu doszło w 14. kolejce. Pod koniec października łodzianie podejmowali największego rywala w wyścigu o mistrzostwo – Legię. Warszawianie prowadzili, ale jeszcze przed przerwą wyrównał Rafał Siadaczka. W drugiej połowie gole już nie padły. Rezultat remisowy sprawił, że na tamtym etapie rozgrywek obaj konkurenci mieli identyczny dorobek – po 35 punktów. Do końca roku widzewiacy rozegrali jeszcze trzy spotkania, ale wygrać zdołali tylko jedno z nich (na wyjeździe ze Stalą Mielec). Dwa pozostałe to remisy z Lechem Poznań (3:3 w Łodzi) i Zagłębiem Lubin (0:0 na boisku rywala). Choć podopieczni „Franza” nie dostali jesienią ani jednej porażki, po pierwszej części sezonu tracili do lidera z Łazienkowskiej punkt.
Wiosna zaczęła się od skromnego zwycięstwa w Szczecinie, po golu niezawodnego Marka Koniarka. Potem RTS pewnie pokonał u siebie Górnik (4:1), a następnie podzielił się punktami z Łódzkim Klubem Sportowym, remisując przy al. Unii 1:1. Od tego momentu maszyna Smudy weszła na oszałamiający poziom, wygrywając dziesięć kolejnych meczów z bilansem bramkowym 28:4! Niemal połowę goli (po sześć) zdobyli w tym okresie Koniarek i Ryszard Czerwiec.
Po tej imponującej serii, Widzew czekał drugi z najważniejszych pojedynków sezonu – wyjazd do stolicy. Na cztery kolejki przed końcem rywalizacji oba zespoły miały po 78 punktów. Dla porównania, trzeci w tabeli Hutnik miał ich o trzydzieści mniej! W lepszej sytuacji byli legioniści, gdyż w przypadku remisu mogli liczyć na ogólny bilans bramkowy, a ten był dla nich nieco korzystniejszy. Zakładając, że „Wojskowi” wygrają pozostałe trzy spotkania, goście wiedzieli, że muszą wygrać. Po bezbramkowej pierwszej połowie druga zaczęła się dla nich źle – od trafienia Tomasza Wieszczyckiego. Radość Legii trwała jednak tylko trzynaście minut, ponieważ do wyrównania doprowadził zmierzający po tytuł króla strzelców Koniarek. Na siedem minut przed końcem wynik ustalił Piotr Szarpak i trzy tysiące łódzkich kibiców oszalało ze szczęścia!
Do rozegrania pozostawały jeszcze trzy potyczki. Widzew miał trzypunktowy zapas nad Legią, ale wkrótce przewaga zwiększyła się do pięciu „oczek”. Czerwono-biało-czerwoni wygrali przed własną publicznością 4:1 ze Stalą, a wszystkie gole padły łupem „Koniara”, z kolei piłkarze Pawła Janasa niespodziewanie zremisowali 0:0 we Wrocławiu. Taki scenariusz sprawiał, że ekipa Franciszka Smudy jechała w przedostatniej kolejce do Poznania po zapewnienie sobie mistrzostwa kraju. Aby tego dokonać, wystarczało nie przegrać z Lechem. 5 czerwca 1996 roku, a więc dokładnie 28 lat temu, widzewiacy musieli gonić wynik po trafieniu Piotra Reissa z rzutu karnego. Na przerwę zeszli przegrywając, a legioniści prowadzili 2:0 w Mielcu, w toczącym się równolegle meczu. W 59. minucie do siatki posłał piłkę Marek Koniarek, a do końca spotkania wynik nie uległ zmianie. RTS wywiózł ze stadionu „Kolejorza” punkt dający mu pewne zwycięstwo w lidze!
Ostatni mecz miał więc wymiar jedynie prestiżowy. Do Łodzi przyjechał zespół Zagłębia, który w obecności dwudziesty tysięcy świętujących tytuł fanów starał się popsuć fetę. Lubinianie nie przynieśli sobie wstydu, lecz po golu Siadaczki przegrali z nowym mistrzem 0:1. Zespół Smudy zgarnął pełną pulę. Nie tylko po raz trzeci w historii został najlepszą polską drużyną, ale zrobił to nie przegrywając ani jednego spotkania w sezonie! Żadnej innej drużynie nie udało się dotąd powtórzyć tego wyczynu. Swoje powody do radości miał też Koniarek, który rozgrywki zakończył z 29 bramkami i pewnie wywalczoną koroną strzelecką. Widzew był wielki!
Kadra Widzewa w sezonie 1995/1996:
Bramkarze
Tomasz Muchiński, Andrzej Woźniak
Obrońcy
Marek Bajor, Daniel Bogusz, Marcin Boguś, Waldemar Jaskulski, Tomasz Łapiński, Mirosław Szymkowiak
Pomocnicy
Maciej Bielecki, Ryszard Czerwiec, Sławomir Gula, Rafał Kubiak, Paweł Miąszkiewicz, Andrzej Michalczuk, Dariusz Podolski, Piotr Szarpak, Zbigniew Wyciszkiewicz
Napastnicy
Marek Citko, Marek Koniarek, Bogdan Pikuta, Rafał Siadaczka
Trener: Franciszek Smuda
Piekne czasy, potem pamietny boj LM z Dunczykami. Dzis pozostaja wspomnienia i delektowanie sie tabunem sprowadzanego co runde szrotu.
To były piękna czasy piłki,pozdrawiam wszystkich
Starszym Kibicom nie trzeba mówić nic… Młodszym ambitnym powiedzieć wystarczy, że to coś à la „Aptekarze” dziś, gdyby nie wiedzieli, a tym, co cieszą się z 12. czy 9. miejsc i wtórują dzisiejszym włodarzom… trzeba tylko współczuć… Dziękuję!
Piątego mistrza to ja już chyba nie dożyję (a mam 40 lat), patrząc na to jakich grajków w ostatnim czasie kontraktuje nasz ukochany klub (Kerk, Kastrati, Diliberto itd).
Niestety, to prawda…Najlepsze za nami, wspomnienia pozostają…
Nie placz od ostatnich 25 lat tak jest a nie teraz
Byłem widzaiałem 2;1 w Warszawie i na koniec 1- 0 z Zagłebiem a potem cały stadion na piotrkowska:)
Po ostatnim gwizdku, cały stadion z szalami w górze śpiewał We are the Champions… pamiętam jak dziś
bez porażki był ten mistrz i samymi POLAKAMI w składzie