27 lat temu Widzew sięgnął po trzecie mistrzostwo Polski!
5 czerwca 2023, 09:04 | Autor: RyanDziś mija dokładnie dwadzieścia siedem lat od jednego z największych osiągnięć w historii Widzewa na krajowej scenie. Łodzianie zapewnili sobie zdobycie trzeciego mistrzostwa Polski, robiąc to w sposób, którego nikt nie zdołał dotąd powtórzyć!
Przez czternaście lat kibice czerwono-biało-czerwonych czekali na drużynę, która nawiąże do wspaniałych lat 80. W międzyczasie RTS zdobywał medale srebrne lub brązowe, ale też spadał do II ligi. Nadzieję na kolejny sukces przyniósł już sezon 1994/1995, gdy widzewiacy zostali wicemistrzem. Rok później lepszych w kraju już nie było, choć trzeba przyznać, że Legia Warszawa dzielnie dotrzymywała kroku.
Swoje ambicje ekipa Franciszka Smudy, który przy Piłsudskiego zameldował się pod koniec poprzedniej kampanii, pokazała już w inauguracyjnym sezon mecz z Sokołem Pniewy. Łodzianie rozbili go na własnym stadionie aż 5:0, a dwa gole strzelił rzadko to czyniący środkowy obrońca Tomasz Łapiński. Imponująco Widzew zaprezentował się także w drugim spotkaniu, zwyciężając na wyjeździe z Hutnikiem Kraków 4:1. Trzecie starcie mogło lekko zaniepokoić kibiców, ponieważ drużyna zremisowała w Zabrzu z Górnikiem 1:1, ale kolejne pojedynki rozwiały wszystkie obawy. Piłkarze Smudy szli jak burza, wygrywając pięć razy z rzędu. Seria ta rozpoczęła się od derbowego triumfu na własnym stadionie 3:1.
Później sytuacja się powtórzyła. RTS zremisował (2:2 u siebie ze Stomilem Olsztyn), a następnie czterokrotnie zgarniał komplet punktów. Do pierwszego kluczowego meczu dla losów sezonu doszło w 14. kolejce. Pod koniec października łodzianie podejmowali największego rywala w wyścigu o mistrzostwo – Legię. Warszawianie prowadzili, ale jeszcze przed przerwą wyrównał Rafał Siadaczka. W drugiej połowie gole już nie padły. Rezultat remisowy sprawił, że na tamtym etapie rozgrywek obaj konkurenci mieli identyczny dorobek – po 35 punktów. Do końca roku widzewiacy rozegrali jeszcze trzy spotkania, ale wygrać zdołali tylko jedno z nich (na wyjeździe ze Stalą Mielec). Dwa pozostałe to remisy z Lechem Poznań (3:3 w Łodzi) i Zagłębiem Lubin (0:0 na boisku rywala). Choć podopieczni „Franza” nie dostali jesienią ani jednej porażki, po pierwszej części sezonu tracili do lidera z Łazienkowskiej punkt.
Wiosna zaczęła się od skromnego zwycięstwa w Szczecinie, po golu niezawodnego Marka Koniarka. Potem RTS pewnie pokonał u siebie Górnik (4:1), a następnie podzielił się punktami z Łódzkim Klubem Sportowym, remisując przy al. Unii 1:1. Od tego momentu maszyna Smudy weszła na oszałamiający poziom, wygrywając dziesięć kolejnych meczów z bilansem bramkowym 28:4! Niemal połowę goli (po sześć) zdobyli w tym okresie Koniarek i Ryszard Czerwiec.
Po tej imponującej serii Widzew czekał drugi z najważniejszych pojedynków sezonu – wyjazd do stolicy. Na cztery kolejki przed końcem rywalizacji oba zespoły miały po 78 punktów. Dla porównania, trzeci w tabeli Hutnik miał ich o trzydzieści mniej! W lepszej sytuacji byli legioniści, gdyż w przypadku remisu mogli liczyć na ogólny bilans bramkowy, a ten był dla nich nieco korzystniejszy. Zakładając, że „Wojskowi” wygrają pozostałe trzy spotkania, goście wiedzieli, że muszą wygrać. Po bezbramkowej pierwszej połowie druga zaczęła się dla nich źle – od trafienia Tomasza Wieszczyckiego. Radość Legii trwała jednak tylko trzynaście minut, ponieważ do wyrównania doprowadził zmierzający po tytuł króla strzelców Koniarek. Na siedem minut przed końcem wynik ustalił Piotr Szarpak i trzy tysiące łódzkich kibiców oszalało ze szczęścia!
Do rozegrania pozostawały jeszcze trzy potyczki. Widzew miał trzypunktowy zapas nad Legią, ale wkrótce przewaga zwiększyła się do pięciu „oczek”. Czerwono-biało-czerwoni wygrali przed własną publicznością 4:1 ze Stalą, a wszystkie gole padły łupem „Koniara”, z kolei piłkarze Pawła Janasa niespodziewanie zremisowali 0:0 we Wrocławiu. Taki scenariusz sprawiał, że ekipa Franciszka Smudy jechała w przedostatniej kolejce do Poznania po zapewnienie sobie mistrzostwa kraju. Aby tego dokonać, wystarczało nie przegrać z Lechem. 5 czerwca 1996 roku, a więc dokładnie 27 lat temu, widzewiacy musieli gonić wynik po trafieniu Piotra Reissa z rzutu karnego. Na przerwę zeszli przegrywając, a legioniści prowadzili 2:0 w Mielcu, w toczącym się równolegle meczu. W 59. minucie do siatki posłał piłkę Marek Koniarek, a do końca spotkania wynik nie uległ zmianie. RTS wywiózł ze stadionu „Kolejorza” punkt dający mu pewne zwycięstwo w lidze!
Ostatni mecz miał więc wymiar jedynie prestiżowy. Do Łodzi przyjechał zespół Zagłębia, który w obecności dwudziesty tysięcy świętujących tytuł fanów starał się popsuć fetę. Lubinianie nie przynieśli sobie wstydu, lecz po golu Siadaczki przegrali z nowym mistrzem 0:1. Zespół Smudy zgarnął pełną pulę. Nie tylko po raz trzeci w historii został najlepszą polską drużyną, ale zrobił to nie przegrywając ani jednego spotkania w sezonie! Żadnej innej drużynie nie udało się dotąd powtórzyć tego wyczynu. Swoje powody do radości miał też Koniarek, który rozgrywki zakończył z 29 bramkami i pewnie wywalczoną koroną strzelecką. Widzew był wielki!
Kadra Widzewa w sezonie 1995/1996:
Bramkarze
Tomasz Muchiński, Andrzej Woźniak
Obrońcy
Marek Bajor, Daniel Bogusz, Marcin Boguś, Waldemar Jaskulski, Tomasz Łapiński, Mirosław Szymkowiak
Pomocnicy
Maciej Bielecki, Ryszard Czerwiec, Sławomir Gula, Rafał Kubiak, Paweł Miąszkiewicz, Andrzej Michalczuk, Dariusz Podolski, Piotr Szarpak, Zbigniew Wyciszkiewicz
Napastnicy
Marek Citko, Marek Koniarek, Bogdan Pikuta, Rafał Siadaczka
Trener: Franciszek Smuda
Byłem, widziałem!!! Jak większość meczy w tamtym sezonie.
Też byłem,widziałem i świętowałem pod zegarem.Fantastyczne czasy,klimaty.
Pamiętam i nie zapomnę, swoją drogą nie aż tak wiele brakowało żeby bez przegranego meczu zająć drugie miejsce….
Mogło tak być,bo l3gła naciskała,ale jednak padli pod naporem czerwonej armii…
niedługo będziemy mówić, że były też takie Szombierki Bytom które wygrała mistrzostwo, kiedy się doczekamy mistrzostwa, ale z tymi golodupcami to chyba nigdy. Wiemy jedynie że chcą, ale chcieć a móc to dwie różne sprawy.
mi jest, aż nie miło patrzeć na to wszystko, klub z takimi możliwościami i historią, ale jacyś amatorzy wzięli się za kolos i ich przygniótł, ale nie mogą zrezygnować bo kaska się zgadza. NIe wiem co się dziej w tym Klubie ale zarząd się zgadza na 10% możliwości tego klubu, ale nie sprzedadzą go w bogate ręce bo by utracili dostęp do złotej rybki.
to się chce płakać dzieci wzięły sie za rządzenie nie wiem ile ten Rydz ma lat, ja też Kocham Widzew (ale co ja moge bez powiązań), ale co taki gnojek który ma jeszcze mleko pod nosem może, to trzeba mieć zaplecze, ale nie z piaskownicy. To trzeba miec układy powiązania z bogatymi ludźmi, ale takie coś to sie tworzy latami a nie wezmę swoich kolegów z piaskownicy i będziemy k… tworzyć wielki Widzew.
obym sie k…. mylił i te dzieci cos zrobiły i nie dawały sie kiwać przez wszystkich
stamirowski chce pozostac w Widzewie 10 lat. Wiec wiemy juz, ze do tego czasu walka o utrzymanie o ile nie cos gorszego…
Pamiętam wszystkich oprócz Bieleckiego
To był nieopierzony junior.Franek go w nagrodę na ławkę wziął…Chyba jak pamiętam dobrze się prezentował w juniorach starszych.Albo 77rocznik,albo 76.Ale Mirek Szymkowiak jego rówieśnik i już na boisku pan profesor…Drozd33 to tyle z ciekawostek…Pozdro.
Też miałem o to zapytać,bo chłopaka w ogóle nie pamiętam.Dzięki za podpowiedź.Kariery z tego co widać nie zrobił.A tak na marginesie, tak ten Widzewek wtedy nas rozpuścił,że jak po 25 minutach było 0-0 to mówiliśmy…słabo coś dzisiaj ha ha ha.Żeby jeszcze wróciły te czasy kiedy nasz Widzewek bił wszystkie rekordy ligowe.Chociaż teraz też bije,tylko niestety w drugą stronę.
Niestety.
Artykuł z Widzewiaka z 2013 r. :
„Ja zaliczyłem debiut w ekstraklasie. Zagrałem 15 minut z Lechią/Olimpią Gdańsk. Ale to był przypadek. Widzew prowadził już 7:1. Andrzej Grajewski spojrzał na mnie i powiedział do Franciszka Smudy: Wpuść młodego. Tyle kilometrów jechał… I na tym moja gra w ekstraklasie się skończyła” – wspomina Maciej Bielecki, który dziś jest… dziekanem i wykładowcą na Politechnice Łódzkiej.
No to zrobił karierę naukową.Jednak można.Nie wiedziałem. Pozdrawiam
Ponoć Bielecki został rektorem na jednym z wydziałów, zdaje się PŁ
I MAJSTRA MA!
Jakby nie było,ale tak.
Na tym Widzewie człowiek się wychował. To były piękne czasy
Dzisiaj krzykacze z forum są dumni, że cel został zrealizowany- utrzymanie w żenującym stylu
Były,były.Tam człowiek uczył się życia rósł.A teraz syn wielki i pod zegarem śpiewa,ale już bez asysty ojca..Życie
A ja byłem w Poznaniu, za naszą ławką rezerwowych. Niezapomniane chwile. Styl w jakim zdobyliśmy MISTRZA… SZOK. Czytając ten tekst mam OGROMNE ciary na plecach. Dzięki wszystkim za tamten czas i takie chwile.
Fajne te dawne czasy, wszyscy się z nami liczyli i mieli strach w oczach grając z Widzewem. Ale teraz najważniejsze- gdzie są transfery, wzmocnienia ??
A teraz przyjeżdżają i ładują ile wlezie nawet 6 razy z rzędu. Masakra. I jacyś mlodzi zachlysnueci Widzewem w ex, zarzuca CI malkontenctwo i zatorowosc, bo masz SLUSZNIE krytyczne zdanie. Co oni wiedzą o prawdziwych zwycięstwach . Widocznie lubią być opluwani i dostawac plaskacze z otwartej o każdej przegranej i jeszcze ci zaśpiewają tecswoje pieśni pochwalne…
Miarą wartości tego mistrzostwa było to, że przed wyczynem Widzewa sztuka nieprzegrania żadnego meczu w mistrzowskim sezonie udawała się tylko stosunkowo niewielu klubom (m.in. Prestonowi, Steaule, Milanowi czy Ajaxowi). Po osiągnięciu Widzewa natomiast klubów mogących pochwalić się przejściem przez sezon „suchą stopą” przybyło (m.in. Arsenal, Juventus, Sparta czy Celtic), ale i tak jest to nadal, jak widać stosunkowo wąskie i elitarne grono, w którym jest również Nasz Klub… Z kolei więcej bramek niż 29 goli Marka Koniarka strzelali tacy strzelcy wyborowi polskiej ligi jak Reyman i Wilimowski przed wojną, a po wojnie Kohut. Pogratulować, pozazdrościć tym, którzy to przeżyli i… Czytaj więcej »
Zgadzam się z tobą Grzegorz. Przeżyłem na własne oczy.Coś wyjątkowego…