Chinek – Rawa Mazowiecka
24.07.1993 – Tak to już 10 lat… Kibicem Widzewa byłem od małego brzdąca. Do dziś pamiętam wizytę na pustym stadionie jako malutki berbeć. Byłem tam z ojcem i pamiętam ten widok z dzisiejszej krytej trybuny. Co do pierwszego mojego meczu nie jestem pewien czy był to inauguracyjny mecz sezonu 1993/94 – 24 lipca z Siarką Tarnobrzeg wygrany 2:1 czy mecz 4 sierpnia ze Stalą Mielec (3:3 – wygrywaliśmy już 3:0). Na pierwszy mecz zabrał mnie… mieszkaniec Jeleniej Góry, który akurat przebywał w Rawie. Od tamtej pory jeździłem już w miarę systematycznie. W tamtym okresie z Rawy jeździła spora grupa Widzewiaków. Jakże pamiętne były to wyjazdy… Przez te 10 lat jeżdżących na Widzew z Rawy przewinęła się spora grupa. Ludzie odpuszczali z różnych przyczyn. Ja do dziś trwam przy Widzewie. Przeżywałem zarówno chwile szczęśliwe jak i bardzo smutne. Dwukrotne zdobycie mistrzostwa po cudownych meczach z Legią, udział w Lidze Mistrzów, europejskich pucharach – będę to pamiętał do końca życia. Byłem dumny że jestem Widzewiakiem, ale nie tylko wtedy gdy Widzewek wygrywał. Miałem tą przyjemność, że oglądałem Widzew w meczu LM w Dortmundzie. Mimo porażki rozpierała mnie duma. Widzew nastraszył murowanego faworyta… Najlepszy piłkarz Europy Sammer wybijał w ostatnich minutach piłkę gdzie popadło. Po meczu podeszło do nas starsze małżeństwo i łamaną polszczyzną pogratulowali tak wspaniałej drużyny… W pamięci pozostaną także mecze dramatyczne mecze m.in. z Czernomorcem Odessa mimo iż czekałem na wieści w obskurnym hoteliku we Włoszech. Również chociażby jesienny mecz w Płocku przegrany w nieprawdopodobny sposób 3:2 gdy schodzących z boiska ze spuszczonymi głowami Widzewiaków żegnaliśmy jak zwycięzców. Niestety po latach tłustych przyszły lata chude… Nie ma sukcesów (chyba że zaliczę do nich unikanie spadków do II ligi), są ogromne problemy. W przededniu uzyskania (lub nie) licencji uprawniającej do gry w I lidze wiem, że liczy się dla mnie Widzew. Obojętnie w której lidze. Cieszy mnie, że mam jakiś mały udział w tym, że w chwili gdy Widzew jest na dnie, z Rawy jeździ więcej osób niż na mecze o mistrzostwo.
Od chwili gdy w Rawie się zorganizowaliśmy Widzew to już nie tylko mecze… Widzew to sposób na życie. Mnóstwo poznanych ludzi, wielu przyjaciół… Wspólne imprezy z Widzewem w tle… Wcześniej były tylko mecze. Teraz nie wyobrażam sobie, bym mógł rozstać się z Moim Widzewem. Tak jak wielu innych mam bliznę na sercu. Dla mnie to blizna dla moich znajomych to „pierdolec”…
Co będzie jak Widzew znów będzie seryjnie przegrywał ? Nic… powściekam się, ponarzekam i pojawię się na następnym meczu pod zegarem” w tym samym miejscu z którego dopinguje Widzew już 10 lat…
p.s. THX – wszystkim których mogłem poznać dzięki Widzewowi… przyjaciołom ze Skierek, Łowicza, Tomaszowa, Warszawy, Łodzi i innym których nie sposób wymienić…
Chinek – Rawa Mazowiecka